Nie pamiętam dokładnie dlaczego napaliłem się na Filipiny. Możliwe, że Tim Ferris zachwalał je w swojej książce. Pamiętam natomiast, że chciałem sobie kupić drugi dom na Filipinach. Taki do mieszkania na zimę, bo w Polsce zimną jest zimno, a na Filipinach nie. Ja uwielbiam słońce i ciepłolubny jestem raczej. Taki był plan: mieć dwa domy i pomieszkiwać na zmianę w obu. Do planu należy się przygotować, więc warto byłoby przed kupnem domu obejrzeć te Filipiny i stwierdzić czy mi się podobają czy też nie.
Podróż do Filipin była zatem dużym planem do zrealizowania. Takim dość odległym planem, można go nawet nazwać marzeniem. Do Filipin wszak daleko, bilety drogie, a ja jeszcze tak daleko nigdy nie latałem. Te Filipiny były zatem raczej na kiedyś niż na teraz. Dni jednak mijały i na horyzoncie pojawił się bilet do Bangkoku w dwie strony za 1300zł, a w dodatku z przesiadką w Afryce. Po prostu wymarzona okazja, by zahaczyć o Filipiny. Płacu płacu i bilety są nasze.
Minęło trochę czasu i we listopadzie 2016 spacerowaliśmy po plaży jednej z filipińskich wysp. Marzenie zostało spełnione, a plan zrealizowany. Wtedy poczułem też dlaczego Filipiny miały być takie wyjątkowe. Filipiny znajdują się po drugiej stronie świata. Dalej jest może tylko do Nowej Zelandii. Zobaczyłem zatem świat po obu stronach i to co zobaczę do końca życia będzie tylko „po drodze”. Wszak Indie są po drodze na Filipiny, Mongolia też, a lecąc z drugiej strony także USA i Peru.
Dotknęło mnie uczucie smutku. Wrażenie, że to już koniec. Największe marzenie się spełniło i co dalej. Jaki sens dalszego oglądania świata? Filipiny wszak widziałem. Wtedy rozczarowujące, teraz gdy to piszę zabawne. Lekcja jest dla mnie oczywista: wymyślaj kolejne plany, cele i marzenia. Będąc na szczycie rozglądaj się za kolejnymi szczytami, zejdź z aktualnego i zacznij wspinaczkę od nowa. Kolejne szczyty nie muszą być wyższe czy bardziej odległe. Ważne, aby były inne. Skalny szczyt zamieńmy na wspinaczkę w dżungli, a potem wejdźmy na wydmę na pustyni. Wspinaczka na różne szczyty sprawi, że podróż będzie inna i doświadczenia będą inne, a przez to ekscytujące.
Podróżować można jak najdalej, ale można podróżować też jak najszerzej. Można poświęcić 10 lat, aby stać się najlepszym skrzypkiem albo poświęcić po 2 lata by zostać:
- świetnym skrzypkiem
- świetnym hydraulikiem
- świetnym ojcem
- świetnym nauczycielem
- świetnym kucharzem
Która opcja jest lepsza? Każdy ma swoją odpowiedź, ja też mam swoją.