Jedno z najbardziej oklepanych pytań: „Co byś zrobił jakbyś milion wygrał?” Nie jestem oryginalny. Jak większość ludzi odpowiadam: podróżowałbym. Może nie dookoła świata, ale zygzakiem po całym świecie. Trochę tu trochę tam.
Miesiące życia mijały, a ja miliona nie wygrałem. Może dlatego, że nie grałem. Marzenie jednak pozostało. Nie chciałem go odkładać ot tak na półkę „kiedyś tam…” Zacząłem je realizować małymi kroczkami. Jeśli podzielić liczbę krajów na świecie na 12 to wychodzi niecałe 20. Kalkulacja mówi zatem, że odwiedzając po 12 krajów rocznie zobaczę w ciągu 20 lat cały świat. Brzmi super. w 2013 zacząłem realizować ten plan. Wiedziałem, że na początku będzie łatwo, bo do Hiszpanii, Estonii czy Gruzji można dojechać na stopa. W ciągu kilku lat jednak skończą się kraje, które są dostępne tanio i niedaleko. Postanowiłem, więc że sukcesywnie będę zwiększał swoje przychody, by z czasem móc pozwolić sobie na dalsze podróże, na przykład na takie samolotowe.
Może gdybym zwolnił się z pracy byłoby łatwiej. W ciągu 365 dni można zwiedzić znacznie więcej niż w ciągu 26 dni urlopu. W sumie to tych dni wolnych jest więcej, bo dodatkowo 52 weekendy, czyli 104 dni wolne. Jeśli więc się dobrze zaplanuje można połączyć wolne z weekendami i podróżować. Podróżuję zatem. A notatki z podróży publikuję i spisuję tutaj. Trochę by nie zapomnieć przygód, trochę by się nimi podzielić z innymi.