Często ludzie pytają mnie czy mi wygodnie tak podróżować. Tak tani, czasami tak szybko, czasami tak niewygodnie. Czasami sam się zastanawiam czy to nie jest mój fetysz. Czy nie zafiksowałem się w głowie, aby podróżować tak hardkorowo. Tak na granicy wytrzymałości, tylko po to by potem komuś się tym pochwalić. Aby podbudować swoje ego. I czy czasem od tego się nie uzależniam. Czy nie odbije się to na moim codziennym życiu. W podróży można pić z kałuży i spać w budce dla ptaków, ale gdy zaczynasz to robić w codziennym życiu – zaczyn się robić dziwnie. Myślałem, że kiedyś usiądę na kamieniu i w mędrczym zamyśleniu znajdę odpowiedź na to pytanie. Rozwiążę ten dylemat. Okazało się, że nie udało mi się to. Nie udało mi się tego dokonać samemu. Odpowiedź przyniosła moja Ukochana. Gdy razem podróżowaliśmy po Irlandii, a później po Grecji odnajdywała dla mnie właściwy balans. Nauczyła mnie jak cieszyć się wygodą i na nowo odkrywać niewygodę. Gdybym podróżował bez Niej nie przeżyłbym cudownych chwil na plaży Insomni, nie zjadłbym spokojnego śniadania w trzygwiazdkowym greckim hotelu czy nie zobaczył piękna okolic Kilerney. Czasami szedłem na kompromis myśląc, że kompromis to taki układ, w którym coś tracisz. Okazało się jednak, gdy kochasz drugą osobę i robisz coś nie dla swojego, nie dla Jej, ale dla Waszego wspólnego komfortu i dobra – to zawsze kompromis ten kończy się obopólną wygraną. Dzięki mojej Ani schodzę ze ścieżki hardkorowego podróżowania i zauważam, że nie niesie ono za sobą większego sensu. Znajduję sens gdzie indziej. Jeśli podróżowanie jest częścią Ciebie, jeśli jest integralną cząstką Twojego jestestwa i chcesz je ubogacić, sprawić by było jeszcze ciekawszym mam nietypową propozycję. Pokochaj kogoś, zaproś go do swojego życia, a tym samym do swojego podróżowania. Daj się ubogacić obecnością drugiej osoby. I nie zapomnij podziękować tej osobie, za przemianę jaką w Tobie zapoczątkowała. Aniu, kocham Cię i dziękuję Ci za przemianę jaką we mnie zapoczątkowałaś. Dziękuję, że ubogaciłaś mnie i moje podróżowanie.
Notatki z podróży
Dźwiękoszczelna sala do odseparowania dzieci.
Od początku Mszy Świętej w Omanie nurtowała mnie jedna rzecz. Od czasu do czasu całkowicie odrywając moje skupienie od nabożeństwa. Była to boczna prawa nawa kościoła wyglądająca trochę jak przeszklona zakrystia. Z tą tylko różnicą, Czytaj więcej…