O Albanii dowiedzieliśmy się najwięcej od podwożących nas kierowców. Wcześniej oczywiście słyszałem o dyktatorze, którego nazwiska nie pamiętam lub nigdy nie poznałem. O bunkrach, które miały nas spotykać na każdym kroku, a które widzieliśmy tylko na granicy, choć rzeczywiście przy granicy było ich sporo. Co więcej? Jeszcze słyszałem o polityce całkowitej izolacji, która miała się sprawdzić, bo Albania ma wszystko czego potrzebuje. Zatem import czy eksport są całkowicie zbędne. To jednak informacje stare, bo dyktatora już nie ma dawno w Albanii. Po zniesieniu dyktatury odbyło się kilka konfliktów wewnętrznych, walk o władze. Albańczycy nie nazywali tego wojną domową. Po zawieruchach uspokoiło się. Część Albańczyków, nawet dość spora ruszyła za granicę. Pracowali, a pieniądze zarobione posyłali do Albanii. Kraj zaczął się bogacić. Ludzi podnieśli standard życia. I wtedy pojawił się jakiś wiechrzyciel. Zorganizował piramidę finansową, później następny kolejną. I tak Albańczycy wpompowali ciężko zarobione pieniądze w piramidy finansowe. Skala była tak ogromna, że gdy okazało się, że właściciel piramid uciekł z pieniędzmi a władza przymknęła na to oko – rozpoczęły się znów zamieszki. I tak trzeba było znów zaczynać od nowa. Gdyby nie ta sytuacja – mówią napotkani Albańczycy – Albania byłaby już tam gdzie będzie dopiero będzie dopiero za lat 10 lub 15. Smutne, szczególnie że spotykaliśmy w Gracji Albańczyków. Zawsze jechali z pracy lub do pracy. Często na budowie. Zawsze pomocni i serdeczni. To jedni z tych, którzy zbierają ponownie pieniądze na lepsze życie i na budową lepszej Albanii. Efekty widać. Świetne autostrady, budowane w trudnych warunkach, stawiane na zboczach gór wycinanych mozolnie w skałach, by móc zbudować szeroką drogę. Tirana – piękna stolica. Oczywiście widać też po górskich wioskach biedę i bylejakość, nie wszędzie jest tak różowo. Ale zmienia się. Uparci Albańczycy nie załamali się tylko próbują po raz kolejny. Nie narzekają, mówią bardziej „szkoda, że się tak potoczyło” i patrzą z optymizmem do przodu. Zapytani o politykę odpowiadają to co nad Wisłą, w Bostonie czy na moście Karola w Pradze. Na politykę narzeka się wszędzie 🙂

Kategorie: Notatki z podróży