Wojna nie jest niczym przyjemnym. Chyba, że jest się handlarzem bronią, jest się z daleka od miejsca konfliktu, a z wojny czerpie się wymierne korzyści. Dla pozostałych ludzi oznacza to straty, ból i cierpienie. Nic przyjemnego. A jednak można mieć do samej wojny różne nastawienie. Można omijać ją z daleka i chronicznie się jej obawiać, a także żyć z nią na co dzień i skrócić do niej dystans. Gdy pytałem mojego bośniackiego kolegę czy pamięta bombardowania Sarajewa odpowiedział, że tak. Podczas jednego z nich, najbliższego jego domostwu, padło zasilanie elektryczne. On akurat grał na konsoli w grę Mario Bros, więc niezapisane osiągnięcia w tej grze przepadły mu całkowicie. Zero wspomnień o krwi, strachu czy panikujących ludziach. On zapamiętał wojnę jako epizod z grą wideo. Wspomniał też, że kilka miesięcy po konflikcie wykopano jakąś minę z jego podwórka, a on tym podwórkiem codziennie chodził i nic się nie stało. Zero było emocji w tym co mówił, a ja takowych się spodziewałem.
Najwidoczniej narysowany filmami obraz wojny w mojej głowie wyglądał nieco inaczej niż z pierwszej ręki cywila. Widocznie nie wszyscy na wojnie giną, a Ci co żyją obok niej mogą też wieść normalne życie. Na Bałkanach wojna jest czymś częstym, może więc Ci ludzie mają ją trochę we krwi i nie robią z niej wielkiego halo. Potrafią dzięki temu mieć trochę dystansu. I tak w Sarajewie stare łuski po pociskach, którymi to miasto było zasypywane podczas ostatniej wojny, sprzedawane są jako pamiątki turystom. Zamiast wyrzucić je, by zapomnieć o wojnie, on przerabiane są na pamiątkowe długopisy, wazony na kwiaty, lusterka, szkatułki i różne inne piękności. Bardzo praktyczne podejście.