Nie od wczoraj wiadomo, że życie składa się z wielu małych chwil, a jeśli te małe chwile dają radość to i radosnym jest nasze życie. Czasami nie potrzeba wspaniałych atrakcji i wycieczek, aby napełnić nasz zbiornik szczęścia podczas podróży.
Ania uwielbia oglądać przelatujące nad nami samoloty. Dlatego mnóstwo miała radości, gdy mieszkaliśmy na Ursusie, nad którym jest korytarz lądujących na Okęciu maszyn. Najbardziej Ania pamięta wizytę Donalda Trumpa w Warszawie, bo wtedy nad Ursusem podobno latały największe samoloty. Nie widziałem, więc nie mogę potwierdzić.
Kiedy polecieliśmy do Izraela sprawdziłem lotnisko na mapie, by wiedzieć czy potrzebujemy szukać jakiegoś transportu. Okazało się, że lotnisko znajduje się w centrum Ejlat, a główna droga w mieście otacza lotnisko niczym ogromne rondo. Ciekawe podejście urbanistycznego projektu Niestety my lądowaliśmy na innym lotnisku oddalonym godzinę drogi od Ejlat na pustyni. Stamtąd potrzebowaliśmy wziąć autobus.
Ciekawą lokalizację lotniska nadal chcieliśmy jakoś wykorzystać. I tak któregoś dnia stwierdziliśmy, że naszą atrakcją będzie spacer po plaży i wypatrywanie nisko lądujących samolotów. Po drodze na plażę zaszliśmy pod drzwi lotniska i zrobiliśmy zdjęcie tablicy przylotów, aby wiedzieć kiedy wypatrywać żelaznych ptaków. Poszliśmy na plażę i gdy tylko od strony morza nadlatywał jakiś samolot biegliśmy za nim aż pod płot lotniska, a Ania dodatkowo rozdziawiała usta z wrażenia. Taką oto zorganizowaliśmy sobie atrakcję, a jej jakość potwierdza mina Ani: