Moja pierwsza wizyta za granicami Polski, to wizyta zarobkowa w Niemczech. Kierunek najbardziej stereotypowy dla pracy zarobkowej. Cel: zbieranie truskawek. Nie byłem w tym najlepszy, choć do dziś wiem jak po niemiecku powiedzieć: “Moim hobby jest zbieranie truskawek”. Z racji tego, że zbieranie truskawek nie szło mi rewelacyjnie, swoją uwagę skupiłem na przerwach między zbieraniem truskawek. Wówczas wychodziłem lub wychodziliśmy w świat i oglądaliśmy Niemcy i Niemców. W naszej wiosce mieszkało sporo Polaków, również zarobkowo wizytujących zachodniego sąsiada. Na ulicy czy w sklepie można było więc spotkać polsko-niemiecką mieszankę. Jak ją rozróżnić?
Po pierwsze Polacy jeździli rowerami, wszędzie i po wszystko. Służył im rower jako środek transportu. Niemcy poruszali się wyłącznie samochodami. Spotkany na chodniku Niemiec na rowerze był akurat na rekreacyjnej przejażdżce. Oczywiście rowery, na których poruszali się jedni i drudzy różniły się. Te polskie starszej generacji, niemieckie aluminiowe ramy i dynamo wbudowane w piastę. Pieszo też chodził tylko Polak. Niemiec ograniczał się do spacerów (zazwyczaj z psem) lub do dystansu sklep – bagażnik samochodu. Zwyczaje transportowania sowich ciał to zatem pierwszy wyróżnik między nacjami. Drugim było spożywanie pokarmów w miejscach publicznych. Lody konsumowane przez Polaków po opuszczeniu drzwi sklepowych przez Niemców przed konsumpcją musiały być przewiezione do domu. By konsumować w przestrzeni publicznej Niemiec potrzebował się znaleźć przy budce z hot-dogami jednak nie oddalając się od niej bądź na festynie wioskowym. Pomijam kwestie zamożności, różnic zakupowych itd. bo różnic jest między naszymi nacjami mnóstwo. Te dwie mi rzuciły się w oczy podczas pierwszej wizyty w Niemczech. Stereotypowy Polak to zatem człowiek jedzący kanapkę z szynką jadący na swoim starym rowerze z pracy do domu. Może w hołdzie patriotyzmu zjem kanapkę na rowerze? Hmm….