Jedziemy z Arturem tunelami metra w Tbilisi. Na jednej ze stacji metra zaczepia nas Gruzin. Kiedy ustaliliśmy już, że jesteśmy Polakami i nie potrzebujemy noclegu, Gruzin nadal do nas rozmawiał. My czekaliśmy na metro, on czekał na metro, więc postanowiliśmy z grzeczności odpowiedzieć rozmową. Z tego co go zrozumieliśmy pracował kiedyś jako maszynista i może nam pokazać metro. Oczywiście bezpłatnie. Hmm, nie bardzo rozumieliśmy, o co mu chodzi. W końcu byliśmy na stacji metra i za chwilę wejdziemy do środka wagonu. Co więcej chce nam pokazać. Pokierował nas do ostatniego wagonu. Wyciągnął klucz i otworzył kabinę maszynisty. Po chwili zamknął drzwi i w trójkę byliśmy w środku. Najpierw ja, a później Artur zasiedliśmy na fotelu maszynisty. Dostaliśmy instrukcję czego nie dotykać. Reszty święcących przycisków mogliśmy śmiało dotykać. Co prawda prawdziwą władzę nad kierowaniem metrem miał maszynista siedzący po drugiej stronie kolejki. My “kierowaliśmy” nią od tyłu. Ale na zdjęciach nie widać, że metro jedzie do tyłu 🙂 Po krótkiej sesji zdjęciowej, która trwała przejazd 4 stacjami, opuściliśmy kabinę maszynisty. Ludzie znajdujący się w wagonie mieli ciekawe miny widząc nas wychodzących stamtąd z ogromnymi plecakami. Gruzin zamknął kluczem drzwi i wysiadł na kolejnej stacji. My jechaliśmy dalej. Zanim opuścił nas ten zaskakujący i niecodzienny przewodnik po podziemiach Tbilisi zapewnił nas o miłości polsko-gruzińskiej i możliwości pomocy jeśli tylko będziemy takowej potrzebować. Czasami człowiek nie wie o czym marzyć, bo nie zdaje sobie sprawy jakie doświadczenia są w zasięgu jego ręki. Nigdy nie marzyłem o byciu maszynistą metra lub siedzeniu na jego miejscu, gdy metro jest w ruchu. Nie pomyślałbym bowiem, że takie rzeczy są możliwe. A jednak! Miłość polsko-gruzińska i serdeczność ludzi Kaukazu otwierają drzwi, które wydają się być nieotwieralne. Niesamowite doświadczenie i bezcenne.
Notatki z podróży
Dźwiękoszczelna sala do odseparowania dzieci.
Od początku Mszy Świętej w Omanie nurtowała mnie jedna rzecz. Od czasu do czasu całkowicie odrywając moje skupienie od nabożeństwa. Była to boczna prawa nawa kościoła wyglądająca trochę jak przeszklona zakrystia. Z tą tylko różnicą, Czytaj więcej…