Moja żona każdego roku opracowuje dla siebie mapę marzeń. Jest to forma graficznego przedstawienia jej życia marzeń w danym roku. Taki kolaż wycinków z kolorowych gazet na dużym arkuszu papieru. Ja też stworzyłem sobie taką mapę na rok 2017 tylko w wersji elektronicznej, a nie papierowej. W centrum mapy znajdowało się zdjęcie rowerów na tle jakiegoś malowniczego widoku. Miał to być symbol wycieczki do Danii. Poza zwykłym odwiedzeniem Danii chciałem bowiem pojeździć po niej rowerem.
Przygotowania do wycieczki zacząłem, a jakże, w Internecie. Wiedziałem, że będę lądował w Billund, więc wyszukałem wypożyczalnie rowerów w okolicy. Niestety nic nie znalazłem. Następnie powiększyłem krąg poszukiwań. Nadal nic konkretnego. Napisałem nawet kilka maili i trafiłem na jakiś sklep z rowerami, który kiedyś wypożyczał rowery. Niestety nie odpisali na mojego maila. Finał był taki, że ruszyłem do Danii bez żadnego planu. Nadal byłem napalony na wycieczkę rowerową i pomyślałem, że wymyślę coś na miejscu. W końcu to marzenie, a marzenia się spełniają jak śpiewała Majka Jeżowska. Odpuściłem i dałem szanse siłom wyższym, karmie, losowi – generalnie komukolwiek kto byłby zainteresowany zainterweniować w mojej sprawie.
W Danii nocowałem w Vejle. Pierwszego dnia z moim gospodarzem obeszliśmy miasto, ale drugiego dnia on wybierał się do Legolandu i zapytał jakie mam plany. Ja wspomniałem, że szukał będę roweru, a on na to że może mi pożyczyć swój. Tadam! Problem rozwiązany! Oczywiście skorzystałem z oferty i kolejne dwa dni spędziłem na rowerowych wędrówkach. Pierwszego dnia wybrałem krótszy dystans ot tak byle gdzie, co zaprowadziło mnie do muzeum drewnianego mostu, skansenu wikingów i świetnego centrum rekreacji na świeżym powietrzu. Kolejnego dnia ruszyłem w dłuższą trasę na wyspę Fionia. Tu większość trasy wiodła przez okoliczne wioski, mogłem więc zobaczyć jak wygląda życie duńskiego rolnika. Spotkałem też po trasie lokalną społeczność, która szła wzdłuż drogi z workami na śmieci i całymi rodzinami sprzątała okoliczne rowy. Takie trzy w jednym: zacieśnianie rodzinnych więzów, wypoczynek na świeżym powietrzu i budowanie odpowiedzialności obywatelskiej u dzieci.
Jak się okazało wybranie roweru było strzałem w dziesiątkę, bo dzięki temu zobaczyłem zakamarki nie dostępne dla piechura czy autostopowicza w ciągu czterodniowej wycieczki. A żeby zobaczyć te wszystkie cudności wystarczyło sobie coś zamarzyć. O marzeniu i jego realizacji miało być to wspomnienie, więc o samej wycieczce napiszę jeszcze kiedy indziej.