Nie pamiętam ile kosztował bilet. Jedno jest pewne – kosztował. Pewnie też nie było to jedno Euro, bo na tyle bym sobie pozwolił. Pojechaliśmy z Marie Claire autobusem, a później poszliśmy pieszo by zobaczyć najstarszą megalityczną świątynię na Malcie. Wtedy jeszcze pod gołym niebem, obecnie pokrywa ją biały dach chroniący przed warunkami atmosferycznymi. Normalnie nie było szans, by wejść bez biletu, a nawet ulgowy był drogi. Marie zagadała więc do kasjera po maltańsku i po krótkiej dyskusji byliśmy już za bramkami. Bez opłaty oczywiście. To tylko jeden z przykładów na to, że miejscowi są traktowani inaczej niż turyści. Jeśli ta różnica w traktowaniu oznacza mniejsze rachunki to ja wolę być traktowany jako miejscowy i płacić normalne ceny. Podobnie rzecz miała się w Maroku i w Iranie. Korzystając ze znajomych i znajomych znajomych wyjazd do Maroka był niesamowicie tani, choć dla kogoś 1000zł za wycieczką do Afryki na dwa tygodnie to może i tak dużo. Nie mniej jednak po tym jak zachwalałem Maroko pojechała do niego Doris. I zawiodła się. Bez lokalnych przewodników wszystko okazało się drogie, a naciąganie i targowanie odbierało smak pięknemu Maroku. Dla mnie wniosek jest więc prosty. Jeśli masz możliwość – korzystaj z pomocy i przewodnictwa lokalnych. Czasami może nawet opłaca się zapłacić za lokalnego przewodnika, by na innych rzeczach zaoszczędzić o wiele więcej. Czy to oznacza skąpstwo? Moim zdaniem nie, bardziej ekonomiczne podejście i żądzę wrażeń. Jeśli za 1000zł mogę odwiedzić dwa kraje po taniości albo jeden wydając nieco więcej, ale oglądając to samo to odpowiedź jest prosta. Wybieram ofertę 2w1.

Kategorie: Notatki z podróży