Podczas mojej autostopowej podróży z Amsterdamu do Barcelony pogoda płatała różne figle. Padało, było zimno i wilgotno. Nie najlepsza pogoda na piesze wędrówki po autostradach Europy. Ale jak jest zima to ma być zimno. W tej mało sprzyjającej aurze stoję gdzieś w centralnej Francji na stacji benzynowej. Robi się ciemno, słabo mnie widać, a i samochodów pojawia się coraz mniej. Od dwóch godzin nikt się nie zatrzymuje i pada lekka mżawka. Nie jest uciążliwa, ale czuję że moja kurtka i spodnie powoli nasiąkają wilgocią. Nadchodzi noc, temperatura spada jeszcze bardziej, więc najwyższa pora schronić się przed mżawką, która powoli, ale konsekwentnie przemacza moje ubrania. Po drugiej stronie autostrady widzę jakieś zabudowania. Przechodzę wiaduktem na drugą stronę i znajdują małe opuszczone gospodarstwo rolne. Mały domek połączony z wiatą na samochód otwartą z jednej strony i zabudowaną ścianami z trzech pozostałych stron. Drzwi i okna są szczelnie pozamykane, więc pozostaje mi spędzić noc pod wiatą. Znajduję izolator w postaci plastikowych palet i na nich rozkładam śpiwór. Chowam się do śpiwora i próbuję zasnąć. Po jakimś czasie udaje mi się. Budzę się. Jest mi zimno, spoglądam na zegarek, może jest już piąta rano, może zaraz wzejdzie Słońce i mogę iść dalej łapać stopa. Jest 22:14. Zakładam na siebie kolejną warstwę ubrań. Zasypiam. Budzę się. Kolejna myśl o tym, że może juz zaraz świtanie. Jest 23:14. Zimno. Zakładam wszystkie skarpetki jakie mam przy sobie. Ogrzewam stopy. Jest miło i przyjemnie. Zasypiam. Budzę się po godzinie. Tym razem już nie mam co na siebie włożyć. Jem więc czekoladę. Po kilku rundach budzenia się i prób zaśnięcia patrzę na zegarek i jest już piąta rano. Na zewnątrz nadal ciemno, ale ja czuję zapach wschodzącego Słońca. Zwijam śpiwór. Zdejmuję warstwy ubrań.żegnam wiatę i ruszam wiaduktem na stację benzynową. Nie czuję palców u nóg, tak bardzo są zmarznięte. Idę wiaduktem i śpiewam. Staję na chwilę na wiadukcie i śpiewam do przejeżdżających samochodów. Robi się powoli jasno. Jestem najbardziej szczęśliwym człowiekiem na świecie. Podskakuję i śpiewając idę przed siebie. Uszczęśliwia mnie fakt, że rozpoczyna się kolejny dzień, że nowy poranek nadchodzi. Nie pamiętam już o nocy, ale trafia ona do moich wspomnień. Takich wspomnień, które dają życiową lekcję. Warto zafundować sobie taką noc, to najlepszy anydepresant i otwieracz na piękno świata, otwieracz na piękno życia.
Notatki z podróży
Dźwiękoszczelna sala do odseparowania dzieci.
Od początku Mszy Świętej w Omanie nurtowała mnie jedna rzecz. Od czasu do czasu całkowicie odrywając moje skupienie od nabożeństwa. Była to boczna prawa nawa kościoła wyglądająca trochę jak przeszklona zakrystia. Z tą tylko różnicą, Czytaj więcej…