Są takie miejsca na świecie, w których od dawien dawna działy się wojny. Są też takie, które wojny te raczej omijały. Do tych wojennych obszarów z pewnością należy Kaukaz i Bałkany. Oba te miejsca leżą na trasach handlowych łączących Azję i Europę. Od zawsze były więc w kręgu zainteresowania mocarstw. Jeśli, więc ktoś wybierał się na wojnę swój przemarsz kierował czy przez Bałkany czy przez Kaukaz. Przy okazji grabiąc i mordując od czasu do czasu. Z pewnością miało to wpływ nie tylko na kulturę, ale i charakter nacji zamieszkującej te rejony. Łatwo też było o podziały na mniejsze grupki, które później zaczęły się różnić etnicznie. Jeśli bowiem moi sąsiedzi w obawie przed śmiercią kolaborowali z najeźdźcą, a ja dalej walczyłem o wolność ojczyzny to moi sąsiedzi stawali się dla mnie obcy. Może nawet stawali się wrogami. I tak powstawały podziały, często tez religijne, bo część ludzi przyjęła religię najeźdźcy, część przyjęła jego język. I tak z Kaukazu i Bałkanów zrobiły się miszmasze kulturowe. A ludzie? A ludzie stali się waleczni i zadziorni. Chętni do bójki jednym słowem i porywczy. Generalizuję oczywiście, ale jednak.
Ale jednak znam ciekawy przykład. Jedziemy marszrutką z Kutaisi do Tbilisi. Ostatnia marszrutka tej nocy. Jedziemy przez miasto w kilku miejscach zatrzymując się jeszcze po kilku pasażerów. Kolejna grupka trzech pijanych mężczyzn macha, pyta czy jedziemy gdzieś tam. Kierowca mówi, że jedzie gdzieś indziej i zaczyna ruszać. Jeden z mężczyzn stojących na poboczy widocznie nie zadowolony. Pobiesiadował zapewne, chce wrócić do domu, a tu już żadnej marszrutki. Wyraził swoją niechęć uderzając w bok odjeżdżającej marszrutki. Usłyszał to kierowca, usłyszeli pasażerowie. Nagle marszrutka zatrzymała się. Kierowca wybiegł w stronę Gruzina, który uderzył w bok samochodu. Momentalnie otworzyły się drzwi marszrutki i na pomoc wybiegli mu wszyscy mężczyźni z samochodu. Wyglądało to jak jakiś napad na bank. Skoordynowanie było niesamowite, choć pasażerowie nie znali się wcześniej przed wejściem do marszrutki. Siedzący obok mnie siedemdziesięciolatek też zerwał się z siedzenia, ale powstrzymała go jego żona. Po chwili było słychać wymianę zdań między grupką zatrzymującą busa i pasażerami busa. Znajomi agresywnego mężczyzny uspokajali, nie chcieli bójki, usprawiedliwiali kolegę stanem nietrzeźwości. Po chwili ekipa wróciła do marszrutki, każdy zajął swoje miejsce i w ciszy pojechaliśmy dalej. Niesamowite doświadczenie zobaczyć taki nagły zryw. Gdzie w ciągu sekundy wszystkim zapaliła się w głowie ta sama lampka. Trzeba się bić w imieniu kierowcy marszrutki, trzy cztery biegniemy. Wyobrażam sobie jak osoby z takim charakterem reagują na hasła Bóg, Honor, Ojczyzna. Czy to dobre, czy złe. Trudno powiedzieć, na pewno kaukazkie.