Rowerem jeżdżę od dawna. Nic odkrywczego, każdy kto jest nieco starszy niż młodszy może to o sobie powiedzieć. Co po niektóry Polak dostał też rower na Komunię, jeśli nie trafił mu się zegarek, więc w jeździe rowerem nie ma nic nadzwyczajnego. Ja jednak nie zamieniłem roweru w pewnym momencie mojego życia na samochód i to chyba jest już jakiś wyróżnik. Tak czy siak – jeżdżę rowerem i uwielbiam rowery. Wydaję na swój rower mało pieniędzy, czyli wtedy gdy już naprawdę potrzeba, więc jakimś fanatykiem nie jestem. Wizyta w Holandii była dla mnie jednak czymś niesamowitym. Infrastruktura drogowa zaprojektowana pod rowerzystów. To oni mają tu pierwszeństwo na swoich ścieżkach, więc jako pieszy zostałem nawet kilkakrotnie obdzwoniony przez rowerzystów. Miejsc pod dworcami więcej niż dla aut i to pierwszy szok dla mnie. Ponieważ na dworcu w Eindhoven więcej było rowerów niż miejsc były one przypinane jedne na drugich i właściwie parking wyglądał jak jedno wielkie wysypisko śmieci, jak jakieś rowerowe złomowisko. Dla mnie to miejsce było źródłem inspiracji. Przechodząc alejką między rowerami mogłem podziwiać kunszt przeróbek stosowanych w rowerach holenderskich. Głównie przeróbki miały na miejscy zwiększenie możliwości transportowych rowerów. Bagażnik z tyłu, bagażnik z przodu, skrzynki, wiaderka, rowery trójkołowe z przyczepką, a nawet taczko-rowery. Te ostatnie mają przedłużoną przednią część roweru i przed rowerzystą wmontowaną skrzynię podobną do takiej z taczki. Skrzynia jest otwarta lub ma zamontowane ławeczki. Widziałem trzyosobową rodzinę jadącą takim wehikułem. Prowadziła mama, a w skrzyni znajdowały się 5-10 letnie dzieci, córka i syn. Mama nie wyglądała na specjalnie zmęczoną, więc najwyraźniej konstrukcja była odpowiednio zaprojektowana i wyważona. Dla siebie znalazłem drewnianą skrzynkę, którą sfotografowałem i po przyjeździe do Polski zbudowałem dla siebie. Do dnia dzisiejszego mi służy, świetnie spisuje się przy przewożeniu wszelakiej maści towaru, ale podobno najlepiej komponuje się, gdy przewożę w niej jabłka i warzywa. Tak, więc: jeśli mróz to Rosja, jeśli uczta to Gruzja, a jeśli rowery to Holandia. Potwierdzam stereotyp.
Notatki z podróży
Dźwiękoszczelna sala do odseparowania dzieci.
Od początku Mszy Świętej w Omanie nurtowała mnie jedna rzecz. Od czasu do czasu całkowicie odrywając moje skupienie od nabożeństwa. Była to boczna prawa nawa kościoła wyglądająca trochę jak przeszklona zakrystia. Z tą tylko różnicą, Czytaj więcej…