Podczas jednej z moich pierwszych samotnych podróży wylądowałem na Sycylii na przesiadce. Jechałem na Maltę. Najpierw dwa dni non stop autobusem. Później przesiadka w Katanii na pociąg i z pociągu promem na Maltę. Ponieważ przesiadka w Katanii była nocna potrzebowałem coś ze sobą zrobić do czasu przyjazdu pociągu. A trochę tego czasu było, bo autobus do Katanii przyjechał o północy, a pociąg było 8 rano. Jednym słowem noc w Katanii bez noclegu. To był wrzesień, więc noc była przyjemnie ciepła. Problem z temperaturą, więc odpadał. Miałem ze sobą walizkę i plecak. Mało wygodny zestaw do podróżowania po mieście. Kiedy jednak autobus odjechał i wszyscy pasażerowie, którzy z niego wysiedli rozeszli się do samochodów swoich rodzin i taksówek, stwierdziłem że warto się ruszyć. Po pierwsze okolice dworca wyglądały podejrzanie. Po drugie warto byłoby zwiedzić miasto skoro już w nim jestem. Po trzecie nie widziałem nigdzie sensownego miejsca, w którym mógłbym się zdrzemnąć.
Ruszyłem, więc na podbój miasta, które jak na spore miasto jakim jest Katania było opustoszałe. Oprócz mnie na jego ulicach nie było nikogo. Od czasu do czasu przejechał tylko ulicami patrol policji dziwnie na mnie spoglądając. Ja szedłem przed siebie ciągnąć walizkę i robiąc od czasu do czasu zdjęcia. Miasto wydało mi się sympatyczne, choć wszędzie na ulicy walały się sterty śmieci. Nad ranem, gdy już świtało położyłem się na ławce pod palmą niedaleko dworca. Alejka była szeroko, z daleka było widać co się dzieje dookoła, więc czułem się tam bezpiecznie. Choć wtedy mało pewnie o bezpieczeństwie myślałem. Później gdy opowiadałem tą historię niektórzy ludzi dziwili mi się i wspominali o cosa nostrze. Jak się okazuje Katania jest jedną ze stolic włoskiej mafii i generalnie mało bezpiecznym miejscem nocą. To tłumaczyłoby pustki na ulicach, po których beztrosko spacerowałem. Nic mi się jednak nie stało i nikt mnie nawet nie zaczepił, więc okazuje się, że pogłoski o niskim poziomie bezpieczeństwa są nietrafione. Lub po prostu byłem wyjątkiem potwierdzającym regułę. Samotnym wyjątkiem w opustoszałym nocą mieście.