Wizyta w Oslo jest jedną z tych, która może okryć się grubą warstwą sprzeczności i paradoksów. Z jednej strony bilet z Gdańska do Oslo kosztuje nawet 39zł i nie jest to wielka promocja, po prostu rezerwujesz bilety, a taka cena będzie dostępna w każdym tygodniu przynajmniej raz. Z drugiej strony nawet czterokrotność wartości biletu lotniczego potrzebujemy zapłacić, aby z lotniska się wydostać w stronę Oslo. My użyliśmy alternatywy czyli stopa. Udało się, więc dotarliśmy do stolicy bez kosztowo. Pozostało jeszcze znaleźć nocleg. Pewnie jakiś tani obskurny hostelik, który i tak będzie kosztował horrendalne pieniądze.
Wybraliśmy, z pozoru, kolejny paradoks: Nocleg na łodzi. Właściwie cały nasz pobyt w Norwegii spędziliśmy na tej łodzi, a dokładnie na dwóch łodziach kotwiczonych obok siebie na otwartym morzu. Zapłaciliśmy za te przyjemność tylko własną pracą. Znaleźliśmy dzięki couchsurfingowi Norwega, który potrzebował pomocy przy renowacji łodzi. w zamian mieliśmy darmowy nocleg i pobyt na łodzi. Przez pierwsze 2 dni robiliśmy nic, w czym dodatkowo pomagało odizolowanie od świata wodą. Nie mogliśmy pójść zwiedzać czy spacerować. Jedyne co to można było skoczyć z dachu łodzi do wody i wykąpać się. Błogie lenistwo. Dopiero trzeciego dnia gospodarz zreflektował się, że warto byłoby coś popracować. I tak spędziliśmy jakieś trzy godziny naprawiając listwę okalającą dach i malując ją na biało. Niezbyt wymagająca praca, ale płaca była niesamowita. Jeśli chcesz naprawdę odpocząć odetnij się zatem całkowicie. Może to być pustelnia, samotna wędrówka w ciemny i odludny las lub po prostu łódź zacumowana na środku jeziora czy morza. Odcięcie się od innych i pozorne uwięzienie potrafi dać wolność.