Bangkok ma do zaoferowania mnóstwo zaskakujących atrakcji. Autorzy filmy Kac Bangkok nie wiele minęli się z prawdą. Są oczywiście też standardowe atrakcje w postaci pomników Buddy czy pałaców króla oraz całe mnóstwo pysznego jedzenia.

Naszą uwagę podczas jednego ze spacerów uliczką pod hostelem zwrócił tuk tuk za 2zł. Tuk tuk, czyli mały motorek z fotelem z boku lub tyłu kierowcy używany jako tania taksówka. Ponoć za wspomniane 2 zł Pan zawiózłby nas do kilku świątyń i pomników Buddy. Wsiedliśmy po umówieniu się, że gdyby Budda nie przypadł nam do gustu – wracamy na naszą uliczkę. Obejrzeliśmy jedną świątynię, wracamy do tuk tuka, a Pan kierowca znika na chwilę niby siku. Mija 40 minut a on się nie pojawia. W ciągu tych 40 minut jak gdyby nigdy nic zaczepia nas siedzący nieopodal dziennikarz. Bynajmniej za takiego się podawał. Podbija w gadkę, no bo on niby na coś czeka i my też. Pod koniec rozmowy wspomina o kilku miejscach, które warto odwiedzić, a po pojawieniu się kierowcy zachęca go, aby nas tam zabrał. Kierowca od razu rusza w tamtym kierunku i zjawiamy się pod sklepem z garniturami, butami i sukienkami. Ceny wysokie nawet jak na Polskę, jakość wykonania wątpliwa, choć zachwalana przez sprzedawców pod niebiosa. Wychodzimy nie kupując niczego czym prędzej, a niezadowolony kierowca kasuje prowizję od właściciela sklepu za podrzucenie kolejnych turystów. Pieniądze przekazywane są w sposób niby potajemny, ale wszystkiego można się domyślić. Chcemy jechać do kolejnej „atrakcji”, ale kierowca upiera się przy kolejnym sklepie. Protestujemy i przy niezadowoleniu kierowcy wracamy na naszą uliczkę płacąc rzeczone 2zł za przejażdżkę długości 2 godzin.

Przyświątynny cmentarz, który udało się obejrzeć podczas krótkiej wycieczki za 2zł

Zabieg biznesowy podobny do modelu freemium. Ja dostaję coś za darmo, nie płacę bezpośrednio, bo mam przepłacić w sklepach, do których przy okazji zostanę zawieziony. A część mojej kasy przez ręce właściciela sklepu i tak trafi do kierowcy tuk tuka. Oczywiście nie każdy potencjalny klient coś kupi (czytaj: MY), ale 1 na 10 coś kupi i biznes się kręci. Jak ktoś ma trochę czasu i się nudzi, może wsiąść do takiego dziwnie taniego tuk tuka i sobie pojeździć. W końcu sama jazda tuk tukiem to frajda, a może przy okazji zobaczy się też kawałek Bangkoku.

Kategorie: Notatki z podróży