Śmieci? O nie! Chodzi o coś zupełnie innego. Choć może w sumie to są śmieci. Ale zacznijmy od początku, a raczej od końca albo po prostu z innej strony. Gdy pojawiam się w Gruzji prędzej czy później pada pytanie o imię. Miszka, czyli odpowiednik słowa Michał, odpowiadam. I wtedy następuje fala serdeczności. O Miszka, jak nasz prezydent Miszka. Chodzi Michaiła Sakaszwilego. Prezydentem Gruzji wspomniany już nie jest dawno, ale wielu Gruzinów nadal darzy go sympatią, bo w pewnym momencie zrobił porządek w Gruzji. Zajął się korupcją w policji i gangami różnej maści. I poprawił tym samym sytuację Gruzji znacznie. Słyszałem, że użył do tego radykalnych metod, bo służby po prostu zlikwidowały gangsterów nie zadając zbyt dużej ilości pytań. Liczy się jednak, że sprawa została załatwiona i Gruzja jest bezpieczna.

Widok na wspomniane puszki w Tbilisi

Prezydent Miszka poza porządkiem zaczął też inne reformy. Zaczął między innymi upodabniać Gruzję do europejskich państw. W tym celu zbudował nowoczesny most i salę widowiskową: teatr lub filharmonię, nie pamiętam. Dominuje szkło i aluminium. Niby ładne, ale w czerwono ceglastym Tbilisi pasuje jak coś do czegoś do czego to coś nie pasuje. Świni siodło, pięść do oka, niech sobie każdy wybierze to co chce. Dodatkowo kształtem most przypomina podpaskę, a sala widowiskowa dwie zgniecione puszki. Nie wierzysz? Sięgnij do googli, a najlepiej pojedź do Tbilisi. Wejdź na ruiny murów obronnych położonych na jednym ze wzgórz okalających stolicę Gruzji i oceń sam. Loty są tanie, więc nawet na weekend opłaca się wyskoczyć. A żeby zaskarbić sobie serdeczność można mówić na lewo i prawo, że nazywa się Miszka.

Kategorie: Notatki z podróży