Moja pierwsza wspinaczka na jakąkolwiek górę w życiu miała miejsce w Iranie. W drodze do Iranu mijaliśmy ogromną i świętą dla Armeńczyków górę Arrarat. Wejście na tę górą okazało by się wyczynem. Ja jednak wybrałem inną górę. A właściwie to ona wybrała mnie. Powoli się ściemniało. Byliśmy przy drodze gdzieś między wioskami, a po obu stronach tej drogi góry. A raczej wzgórza. Początkowo łagodne, później strome, skalisty już nie porośnięte suchą trawą tak jak u podnóża. Czułem, że potrzebuję wejść na to wzgórze. Było takie piękne i malownicze jak z pocztówki. Takie odrealnione, że potrzebowałem je poczuć, aby upewnić się, że jest realne. Potrzebowałem poczuć zmęczoną stopą, dłońmi, a najlepiej położyć się na szczycie. Zbliżało się ku zachodowi Słońca, więc zapadła decyzja: śpimy na szczycie.

Ktoś tam jedzie, ale nikt się już nie zatrzymuje

Góra nie miała pewnie więcej jak 200-300 metrów wysokości licząc od jej podnóża, ale przygotowaliśmy się jak na wyprawę polarną lub podbijanie Everestu. U podnóży do przeskoczenia był kanał, więc najpierw paszporty i portfele, potem plecaki i na końcu my hyc hyc na drugą stronę. W połowie wspinaczki poczuliśmy, że ciężkie plecaki odchylają nas do tyłu. Rozbiliśmy więc pierwszy obóz. Do torby trafiły śpiwory, karimaty i prowiant na kolację, a plecaki schowaliśmy pod jakimś głazem. Gdy już byliśmy na szczycie było po zachodzie Słońca. Znaleźliśmy półkę skalną, rozłożyliśmy śpiwory, rozpaliliśmy na chwilę ognisko i zabraliśmy się do kolacji. Szczyt był niewielki, ale my czuliśmy się dumni z naszego dokonania. Szczególnie, że ze szczytu mieliśmy cudowny widok. Śniadanie również zjedliśmy na szczycie i po wschodzie Słońca urządziliśmy sobie sesję fotograficzną, jak prawdziwi zdobywcy Everestu. Tak się czuliśmy. Ja poczułem też magię, która kryje się w górach. Jest coś w nich takiego co elektryzuje i przyciąga. Sprawia, że chce się wspinać i chce się przebywać na szczycie. Może to poczucie, że jest się daleko od dolin, a tak blisko nieba. Może to przeczucie, że nie ma nic na lewo i na prawo. Jest tylko coś w dole, a wyżej już wejść nie można. Magiczne uczucie. Polecam każdemu. Jeśli nie przyjdzie w trakcie wspinaczki, spędź noc na szczycie, wtedy pojawi się wraz z pierwszymi promieniami wschodzącego Słońca.

Kategorie: Notatki z podróży