W tanich linii lotniczych, tzn. Wizz i Ryanair wolno przewieźć w bagażu podręcznym tylko określonych wymiarów bagaż. Mój zawsze jest większy. Jest to spory plecak, którego stelaż uniemożliwia ściśnięcie tak by na wysokość mieścił się w limitach. Plecak jednak przerzucam przez jedno ramię, tak by wisiał ukosem i część z niego zasłania moja sylwetka. Wizualnie jest mniejszy, nie widać jak wysoki i jest i zawsze przechodzi. No… prawie zawsze. Gdy wracałem z Iranu przez Gruzję miałem w plecaku dodatkowo stelaż od namiotu i mnóstwo pamiątek z podróży, głównie smacznego jedzenia. Stelaż ze względów bezpieczeństwa byłem zmuszony wyrzucić, bo mógłbym nim sterroryzować załogę: “Uwaga, uwaga, przejmuję stery nad samolotem! Jeśli na to nie pozwolicie, rozbiję namiot w przejściu i nie będziecie mogli sprzedawać kanapek w horrendalnych cenach!”.

Mój standardowy plecak –
bagaż podręczny i Artur na granicy z Gruzją

Po wyjęciu stelaża pani z kontroli nadal była niezadowolona ze względu na wielkość plecaka.Dopłacenie nie wchodziło w grę, więc stanąłem do walki. Wypakowałem cały plecak. Włożyłem pusty plecak do skrzyneczki, w której mierzy się bagaż. Od środka rozepchałem plecak na boki i zacząłem go ponowni pakować. Kolejne rzeczy wypychały plecak do granic możliwości i wystawały delikatnie między metalowe żebra skrzyneczki. Po zapakowaniu wszystkiego poprosiłem o ocenę czy już się wszystko zgadza. Zostałem poproszony o wyciągnięcie plecaka ze skrzyneczki. Kolejne rzeczy upychane zablokowały plecak w skrzyneczce do tego stopnia, że mimo kilku prób nie udało się wyciągnąć plecaka. Ubawiona do łez pani w kontroli machnęła na mnie ręką i powiedziała, że akceptuje bagaż w takim stanie w jakim się znajduje i jako uznanie dla mojej determinacji pozwala mi go zabrać bez dopłaty.

Kategorie: Notatki z podróży