Domeną irańskich kobiet jest dom. Domeną irańskich mężczyzn jest bycie poza domem. Mnóstwo mężczyzn przesiaduje, więc w kawiarniach, przy ulicy, w małych restauracyjkach czy miejscach gdzie po prostu się siedzi i debatuje godzinami. Tak spędzają wolny czas. Czasem przygrywa im telewizor czy radio, ale przebywanie wśród innych mężczyzn i pogawędki są najważniejsze. Podobnie sytuacja ma się z kobietami. Te jednak przesiadują ze swoimi przyjaciółkami i sąsiadkami w domach. Kiedy w latach 70 Iran szedł w stronę zachodniego styku życia, a za pieniądze z ropy kupowano wiele i przebudowywano na zachodnią modłę cały kraj – wielu to się nie spodobało. W restauracji typu MacDonald jadło się szybko i szybko się lokal opuszczało. Irańczycy zaś przywykli do wielogodzinnego przesiadywania przy herbacie.
Ktoś rzekłby: widzę tu podział, marginalizowanie kobiet, ciemny islam ktoś inny by zakrzyknął. Ja zaś powiedziałbym – tak się urządzili. I przeniósłbym się na rodzinne Kurpie. Gdzie również nie spotkamy na ławeczce pod sklepem pań. Ich domeną jest spotykanie się w zaciszu domowym. Wcale nie rzadziej niż mężczyźni. Pamiętam babcię u której co i rusz przesiadywała jakaś znajoma sąsiadka. Ciasteczko i herbatka była tym samym czym dla mężczyzn było piwo pod sklepem. Z tym tylko nieszczęściem dla mężczyzn, że cukier i herbata sieją mniejsze spustoszenie nadużywane niż alkohol. Dostrzegam, więc spore podobieństwo między Iranem a Kurpiami. Kultury kilometry od siebie oddalone wykształciły podobne zachowania i podobne normy. W końcu jesteśmy do siebie tacy podobni i ani odległość ani religia ani temperatura powietrza niewiele tu zmienia. Moja babcia też pewnie protestowałaby, gdyby tak jak Irańczykom, ktoś próbował odebrać możliwość poplotkowania przy ciastku.